sobota, 8 grudnia 2012

Z trawy na parkiet

Ależ ten czas szybko leci... Tamten tydzień strasznie się ciągnął i tylko odliczałam dni do piątku. A teraz...? Ani się obejrzałam, a już początek weekendu. Od kiedy skończyła się runda, nie czekam na soboty czy niedziele, tylko właśnie na piątki, a dokładnie piątkowe wieczory. Gdyż, drodzy Państwo, trwają rozgrywki XII edycji raciborskiej Halowej Ligi Piłki Nożnej.



Pierwsza liga i dwie drugie, dwa mecze w piątki, trzy w sobotę i pięć w niedzielę, dobra organizacja i kontakt z mediami, sympatyczny świetnie ogarniający wszystko facet, ciekawe mecze - tak to w skrócie wygląda. Jedyne, co mi nie odpowiada, to brak dostatecznej ilości światła/odpowiedniego sprzętu do robienia dobrych zdjęć, ale to już moje fotoreporterskie narzekania i kaprysy, bo ogólnie hala jest świetna. Gdyby tylko jeszcze znajdowała się bliżej mojego domu, albo panowie z komunikacji miejskiej postanowili stworzyć trochę kursów w łikendowe wieczory, to byłoby idealnie :-)


W I lidze dzieją się interesujące rzeczy. Ubiegłoroczny mistrz, zespół KMP SMS Hyrbud, przegrał jak na razie wszystkie mecze i zajmuje ostatnie miejsce. Najlepiej radzą sobie ekipy, które w zeszłym sezonie znalazły się na 2. i 3. miejscu: Cukiernia Gianni i Pędzące Byki. Tak na marginesie, Byczki mają najlepszych kibiców - a raczej kibicki. Nie jest ich zbyt wiele, bo dwie czy trzy, ale robią sporo pozytywnego hałasu. Zresztą można się o tym samemu przekonać tutaj.


W tym roku zabrakło niestety przedstawiciela mojego LKS-u Studzienna, za to w drugiej lidze jest kilka nowych zespołów, w tym jeden, któremu kibicuję: Czarne Koszule ;> Nie są to jednak przedstawiciele Polonii Warszawa (ani Milicji Faszystowskiej), a sędziowie piłkarscy, którzy w taki sposób przygotowują się do halowych mistrzostw Śląska sędziów, które już w styczniu. Poprzednia edycja mistrzostw odbyła się w Raciborzu - oj, co tu się działo... Przez grzeczność nie będę zdradzała szczegółów ani pokazywała nikogo palcem, ale... panowie arbitrzy byli jakoś podejrzanie weseli przy rozdaniu nagród, i wcale się z tym nie kryli :-D

Ostatni mecz Czarne (bordowe) Koszule przegrały, gdyż na boisku pojawił się ktoś, a raczej coś, czego się nie spodziewali: nogi bez właściciela. Jeszcze chwila, a na HLPN-ie zobaczymy Rąsię z Rodziny Adamsów.
Jak to w ligach amatorskich bywa, niektóre drużyny powalają nazwami. W tym roku hity są dwa: "Sześć stów w plecy" - po prostu aby zagrać w HLPN trzeba było wpłacić niecałe 600zł wpisowego, i "LAżulowe Wybrzeże" - ...dla tej nazwy akurat nie potrafię znaleźć logicznego wytłumaczenia :-)

W starciu nowicjuszy o niebanalnych nazwach lepsi Sześć stów w plecy (z lewej). LAżule mają więc już w sumie 21 bramek... w plecy.

Jeszcze kilka słów o golach. Rekordem HLPN są 32 bramki w jednym meczu - w zeszłym sezonie Drużyna X pokonała Orły Górskiego 27:5. Na razie żadna z drużyn nawet nie zbliżyła się do takiego wyniku, za to gole padają całkiem ładne. Chyba za najładniejszy do tej pory można uznać ten, choć to trafienie też niczego sobie.

Czekanie na marzec nie będzie już więc chyba takie nudne jak myślałam :-)
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz