Trochę już wiem, jak to jest, kiedy jedzie się na mecz z sędzią: jest się na miejscu pół godziny przed spotkaniem i można zwiedzać okolicę.
Ok, idziemy na boisko...
...które położone jest w bezpośrednim sąsiedztwie głównej drogi. Co ma swoje plusy, bo podczas meczu jeden z kierowców przejeżdżających samochodów zagrzał piłkarzy do boju wytrębując klaksonem znany piłkarski rytm.
Jesień dała o sobie znać nie tylko pogodą, ale i widokami.
Można było się spodziewać, że gospodarze będą mieli niewiele do powiedzienia. Zawodnicy LKS-u Samborowice postanowili jednak zrobić kibicom niespodziankę i wygrać pierwsze od ponad miesiąca spotkanie.
Po pierwszej połowie prowadzili tylko 1:0, ale po zmianie stron rozwiązał się worek z bramkami. Tak padła czwarta bramka dla Samborowic (i równocześnie trzecia autorstwa Tomasza Śliwińskiego, który w sumie strzelił cztery gole):
Raszczyczanie dwoili się i troili, próbowali nawet latać, ale na niewiele się to zdało. Co prawda zdobyli bramkę, ale samobójczą.
Skończyło się na 6:0. Raszczyce na kolanach.
Honoru zespołu nie uratował nawet "King Bruce Lee Jan Depta mistrz".
Taka przegrana musi boleć bardziej niż cios w policzek.
Tydzień temu czepiłam się stroju arbitra. W tą niedzielę znów coś rzuciło mi się w oczy, i to dosłownie. O ile każda z tych koszulek osobno jest ok, to zestawione razem tworzyły piorunujący i powodujący ból oczu efekt (musicie mi uwierzyć na słowo, że pomarańcz sędziego głównego był jeszcze bardziej neonowy niż na zdjęciu). Ale sędziowie wiedzą co modne, bo neony były latem bardzo na czasie.
Na koniec mądrość zasłyszana podczas meczu:
"Czy ci oko wypadnie, czy masz nogę złamaną - szprej na wszystko".
LKS Samborowice - LKS Raszczyce 6:0 (1:0)
Bramki:
1:0 Tomasz Śliwiński 41'
2:0 Adam Karasiewicz 50'
3:0 Tomasz Śliwiński 56'
4:0 Tomasz Śliwiński 67'
5:0 Mirosław Niedziela 75' (sam.)
6:0 Tomasz Śliwiński 85'
25.11.2012r. Boisko LKS-u Samborowice. Widzów: ok. 50.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz